Bangkok.

Bangkok. Samolot wylądował w środku fińskiej nocy. Wyszliśmy z samolotu i… Bella zwymiotowała. Chyba nie będzie tego lotniska wspominać najlepiej.

Pierwsze wrażenia? Przede wszystkim wyjście poza bezpieczną Europę, gdzie jasne włosy i śniada karnacja nie dziwi nikogo. Tutaj przyciągami wzrok, szczególnie dziewczynki. Sklepikarze pytają jak mają na imię, pozdrawiają i mają zachwyt w oczach.

Och, jak chcę mi się spać! Na pocieszenie Marcin oddał mi swój bilet biznes klasy na lot Bangkok – Ho Chi Minh City. Prawie cały lot przespałam.

Na lotnisku w Sajgonie (właściwie Ho Chi Minh City) wszystko idzie bardzo szybko! Przy kontroli paszportów urzędnik mówi do Marcina: „wszystko może pójść szybko, ale to kosztuje 5$, chyba że wolisz pomalutku?” 5€ też go zadowoliło.. Wietnam wita!

P. S. Siedząc w biznes klasie sama, biała.. Już bym wolała siedzieć z resztą w ekonomicznej. Yh.. Wzrok wsiadających ludzi :/ rzuca mi sie słowo „segregacja”.

zdjęcie: lotnisko w Bangkoku