Hello new world!

Pierwszy tydzień.
Podróż mineła bardzo spokojnie, mogłam rozłożyć fotel i spać. W Bangkoku na lotnisku trochę musieliśmy czekać, ale lepiej czekać, niż się spóźnić. Z lotniska Ho Chi Minh City zabrał nas kierowca taty i już po pół godzinie byliśmy na miejscu. Nasze mieszkanie ma 3 sypialnie, 2 łazienki, salon, kuchnie i małą pralnie. Do budynku należy także basen i siłownia. Bardzo dobre miejsce do mieszkania. Mamy taże panie, które sprzątają mieszkanie 3 razy w tygodniu, panią, która codziennie gotuje i prasuje. Od poniedziałku będę mieć własnego kierowce (wtedy zacznę zwiedzać centrum).

W szkole dzieci mają brytyjskich nauczycieli, więc idealne miejsce do nauki angielskiego. Starsze dzieci zaaklimatyzowały się dobrze, jednak młodsza dziewczynka ma jeszcze problemy (jakieś pomysły na zaaklimatyzowanie dziecka). Ona bardzo chce bym zostawała z nią w klasie, ale.. wiem co może sobie myśleć o tym nauczycielka ;)

Powoli łapiemy rytm dnia. Rano szkoła, powrót po 15, owoce, basen, siłownia i kolacja z tatą. Gdyby jeszcze Sissi znalazła koleżankę było by cudownie.

Zdjęcie: codzienna droga dom – szkoła – dom