Szyszki i mulina.

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, zaraz po moim powrocie z Wrocławia. Szczegółowy opis tamtych chwil.
Potem poszło lawinowo, bo przecież trzeba było wykorzystać materiały. Dla Belli uszyłam torbę, szkoda, że ze skrawków, a nie materiału przeznaczonego specjalnie na to… No i myślałam, że na tym się skończy, ale nieeeee…

Potem wpadł mi pomysł na szyszkowy wianek na drzwi. Pierwszy podkleiłam kartonem, ale nie wisiał nawet doby. Spadł i się roztrzaskał, a mama zapytała czy płaczę, gdy kilkanaście minut po odkryciu tego faktu weszła do mojego pokoju. Nie, nie płakałam, ale było mi smutno…

Kilka dni później dostałam profesjonalne kółko i nowy klej… Wieczorem wszystko było już gotowe. Tak sobie teraz wisi na drzwiach, potężny i piękny.

Belli urodziny zawitały nagle! Byłam na to przygotowana i podarowałam jej mulinową opaskę na rękę, oczywiście w najlepszych kolorach dla siedmiolatki ;)

Co będzie następne? Wiklinowe gwiazdki na okna, choć wiklina będzie nieco oczukana…

Zdjęcie: pierwszy wianek