Powoli oswajam się z nową sytuacją.. Zapraszam na garść wrażeń.
Trzy rzeczy, które zaskakują od razu:
1. Lepkość powietrza.
Już na lotnisku doświadczyłam tego uczucia! Wszystko co jest w stanie mnie opkleić robi to. Nie wiem jak Wietnamczycy są w stanie chodzić w bluzie i długich spodniach! Temperatura to średnio 35C, ale nawet, gdy trochę opadnie to i tak czuć.. lepkość.
Wczoraj wyszłam na zewnątrz zaraz po deszczu i było to najmilsze doświadczenie pogodowe, choć lepkość powietrza pozostała, to w mało dokuczliwy sposób.
2. Ruch uliczny.
Przede wszystkim motory, ale także samochody oblepiają Cię z każdej strony. Wyobrażacie sobie dojście do szkoły po ulicy (brak chodnika) z trójką dzieci? Ja też nie. My jedziemy taksówką (kosztuje 1€ za odcinek z domu do szkoły), a pan kierowca martwi się o całą resztę. Wracam na piechotę. Wtedy też.. Jestem jedną z kilku osób, która przemieszcza się na nogach. Cała reszta pędzi ma motorkach. Mam jedną zasadę – idę do przodu, a oni mnie ominą. Sprawdza mi się to bardzo dobrze, tutejsi kierowcy omijają mnie, jak rybki :)
3. Owoce!
Cała masa kolorów, faktur, samków i zapachów. Stragany na ulicy, targi, rynki, super markety. Wszystkie owoce na wyciągnięcie ręki za małe pieniądze. Dziś rano piłam sok z mandarynek – pyszny! Owoce są tak soczyste, że sok sam wpada do szklanki zaraz po przecięciu nożem :)
Zdjęcie: ulica
aż Ci zazdroszczę :)
Zapraszam ;)