Zanim jeszcze rozsiądziesz się i zaczniesz czytać to, co dziś dla Ciebie napisałam.. mam prośbę, włącz podkład muzyczny, który idealnie skomponuje się i tym samym umili Ci odbiór tekstu. Dziękuje i zapraszam! Czytaj!
„Swoją ciekawość trzeba umieć doskonalić. Jeden jedzie na Majorkę, drugi do Grudziądza, ale nie znaczy to, że swoją ciekawość i ciekawość świata bardziej udoskonali ten pierwszy. Podróż do Grudziądza może być dla tego drugiego o wiele bardziej ciekawa i egzotyczna niż dla tego pierwszego podróż do Santa Cruz de Tenerife. Poza tym jest taka sprawa, że gdziekolwiek by się nie pojechało, spotyka się tam, gdzie się dotarło, przede wszystkim to, co się ze sobą, to znaczy sobą, przywiozło. Jeżeli przywiozło się sobą niewiele – tako niewiele się w drugim końcu świata spotyka. I tu nic nie pomoże”. E. Stachura
Zdecydowanie ja pojechałam z ogromem myśli, rozmyślań, przemyśleń tam na koniec świata. Brat mój zażartował, że dla Warszawiaków to już Bieszczady, choć dla nich to od Rzeszowa się one zaczynają.. zaś w prawdziwym stanie rzeczy to jeszcze pogórze.. Dla mnie to miejsce mogłoby i nie posiadać ani nazwy, ani nawet współrzędnych geograficznych. Być po prostu zawieszone gdzieś w czasoprzestrzeni, a może nawet tak trochę jest. Pomiędzy wszystkimi ważnymi sprawami na wczoraj i tymi mniej ciężkimi problemami zawieszona jest malutka wioseczka, a w niej dekady wstecz ktoś wybudował chałupę. Mieszkał tam lat kilkanaście, może nawet wiodło mu się dobrze.. a los przyprowadził do niej mojego brata, jego cudną rodzinę, no i oczywiście skrzyżowaniem wszystkich mniej lub bardziej pokrętnych szlaków nawet mnie.
Ze sobą przywiozłam ogromny bałagan w głowie, pytania w ciąż bez odpowiedzi. Przywiozłam siebie. Być może gdybym przyjechała do tej małej chałupki, gdzieś na końcu świata w innym momencie mojego życia to pomyślała bym „ot domek w lesie, wielkie mi rzeczy”… jednak i czas i okoliczności sprzyjały zachwytom! Wyobrażacie sobie! Najcudniejszy dom na świecie.
Przede wszystkim widzę uczciwość i szczerość tego miejsca. Ono mnie nie mami, nie mówi, wejdź jestem taki, a siaki. Ja od progu wiem, że wszystko czego mogę tam dotknąć jest takie na jakie wygląda. Ściany uszczelniane między belkami słomą, patyczki poprzybijane i zaklejone gliną. Cudowność, nad cudowności! Wszystko takie proste.. mogę wprowadzisz to w swoje życie? A może Ty zechcesz coś zmienić w swoim?
Można by pomyśleć, że nie ma się czym zachwycać, ale może ja właśnie wcale, a wcale nie potrzebuję lecieć do Brazylii, żeby odkryć to co w tym momencie potrzebne mi? Gdybym zachwytu w sobie nie miała, to bym wiele uboższa była. Bo jak można przejść obojętnie, gdy ten domek nie dość, że na końcu świata to jeszcze bliższy, niż nie jedno miejsce systematycznie odwiedzane?
Ważne co jest w nas. Wystarczy tylko ruszyć z miejsca, a miejsce nie konkretne może być, by zacząć odkrywać. Najpierw siebie, a później miejsce owe. Tylko wyjdź!
Zdjęcie: domkowy piec chlebowy