Normalnie to bym się cieszyła, że jest piątek, zaraz wolne i musze tylko zrobić swoje w pracy. Dzisiaj jednak mam inne poczucie. Bardziej sie zastanawiam co Wy robicie, niz co mogę zrobić ja.
Rano było małe zamieszanie, ponieważ Bella zawsze czeka na swoją koleżankę, która jednak nie przyszła i gdy się o tym dowiedziała to zaczeła płakać, że się spóźni. Powiedziałam, że zawioze ją autem, na co Iwo powiedział, że to nie sprawiedliwe i, że on też chce! Nie mogłam mu odmówić, bo miał rację. Została tylko Sissi, która nie chciała się ubrać. Zostało mi tylko przekupić ją cukierkiem.. tak, wiem, wiem.
Gdy wróciłam do domu na podjeździe stalo auto ekipy sprzątającej, a w domu przywitał mnie Marcin. Chwilę porozmawialiśmy i poszłam do siebie. Nagle puk puk.. otwieram, a tam pani, która pyta czy może posprzątać. Ja siedziałam na łóżku, a pani odkurzała, dziwnie…
Przed południem pojechałam z Marcinem zarejestrować się na policji, że będe tutaj dlużej, a właściwie zaznaczyliśmy ze na zawsze, wiec za pół roku wpiszą mnie do stałych mieszkańców i będę podlegać pod system jak każdy inny mieszkaniec Lahti.
Po sprawunkach pojechaliśmy na obiad do miejsca przesiąkniętego duchem Tybetu, gdzie (na szczęście) jedzenie było delikatnie pikantne. Podczas obiadu rozmawialiśmy o różnicach między naszym krajem, a Finlandią.
Po powrocie za dużo się nie działo. Oglądałam książkę ze zdjęciami domków na drzewie i album z pracami Tommiego Toija. Jegna z jego prac wisi tutaj w kuchni. Piękna. Chłopiec, który trzyma balonik <3
Gdy wieczorem oglądamy śmieszne filmy na tv, Marcin odkrywa sposób na czesanie Belli. Odkurzacz idzie w ruch i zanim dochodzi do wprawy wciąga kilka gumek…
Wieczorem czytam bajki na dobranoc. Jedną na dole dla Iwo, Belli i Sissi, a później na górze tylko dla Belli. Ona bardzo lubi ten wieczorny rytuał, podobnie jak na.
zdjęcie: widok z cypelka, przy którym stoi dom.