Być może także Ty odczuwasz presje, by wyglądać dobrze, bo plaża, bo urlop, bo coś tam.. Jest tak? Ja chyba trochę tak… chociaż mam spokojną głowę, bo w Wietnamie każdy ma w nosie jak wyglądam. Wystarczy, że jestem biała ;)
Jednak żyjąc w Lahti musiałam dostosować sie do rytmu rodziny z trójką dzieci, a porzucić życie młodej pary mieszkającej w dużym mieście. Jestem pewna, że moje ciało polubiło nowe rutyny, a przede wszystkim sposób odżywiania się.
Jednak przez ten czas nie korzystałam z siłowni, ani żadnych zorganizowanych zajęć sportowych. Kto by chciał ćwiczyć w budynku mając tak wspaniałą okolice? Dzięki temu dużo spacerowałam i jeździłam na rowerze. Wszystko składało się na, niezamierzone, tracenie wagi!
Przylatując do HCM wiedziałam jakie mamy warunki mieszkaniowe i obiecałam sobie trochę przycisnąć. [Podobno jest taki mit, że gdy para musi przez jakis czas mieszkać daleko od siebie to pragną poświęcać dużo czasu na sport i poprawę wyglądu, aby w momencie kolejnego spotkania zachwycić drugą połówkę. W rzeczywistości w wielu przypadkach kończy się na planie ;)]
Pierwszy tydzień sprawił, że czuje się z siebie dumna! Codzienny spacer z i do szkoły, spacer po mieście, basen i siłownia (dodatkowy efekt uzyskuje się dzięki temu, że bieżnia stoi w „saunie”).
W sprawie siłowni muszę przyznać, że nie jest najwyższych lotów, jednak trzeba szukać sposobów, by wykorzystać to co jest, a nie marudzić, że czegoś nie ma ;) Także.. póki co zrealizowałam mały plan tygodniowy, ale czekam na duży plan od podsztanga.pl
Jakie Wy macie doświadczenie z trenowaniem podczas wyjazdów? Mam nadzieję, że realizujecie swoje plany!
Zdjęcie: siłownia w naszym budynku